Narodziny tudzież objawienie
<h1>Przypadek dał mi na imię Liza.</h1>
Jakże łaskawe jest fatum, które wylosowało dla mnie to miano - delikatne, tak istotnie dla mnie spójne z tym, kim czuję się w spokoju od palących oczu autorytetów i norm.
Listopad i jesień, w swej ponurej, mrożnej i wietrznej naturze, winne być pozbawiające chęci do jakichkolwiek wzniosłych i uszczęśliwiających działań. Ale dla mnie ta jesień; rzecz ostatnich dni; przyniosła odnowę. Pokazała świeżą ścieżkę, którą mogę podążać. Gdy na zewnątrz szaleje wiatr i deszcz okrywa mgłą ludzkie spojrzenia, na mnie w zaciszu domowym spadła łaska wiedzy, kim jestem, kim byłam, a kogo nie chciałam przyjąć do serca.
Jestem kobietą, puchem wartym więcej niż bogactwa królów, więcej niż męstwo wojów, więcej niż pieśni najsławniejszych bardów.
Jestem kochana, przez bliską mej naturze istotę, która, utuliwszy moje kruche ciało, wejrzała wgłąb mnie i zrozumiała, czym się staję - jej szczęściem.
Z blaskiem na oczach wypatruję przyszłości.